Proza, poezja, architektura. Wrażenia z ostatnio przeczytanych książek, garść informacji z rynku wydawniczego oraz okazyjne wynurzenia literaturą inspirowane.
Deyan Sudjic
(przekład: Adam Puchejda)
Karakter, 2013
Rzeczy mówią. Co prawda nie opanowały jeszcze zdolności zgrabnego składania zdań i przekazywania emocji (choć niektórym z nich już niewiele do tego brakuje), jednak komunikują się z nami swoim wyglądem. Kształt, kolor, wzór, faktura – wszystkie te elementy ujawniają nam nie tylko informacje dotyczące ich samych, czy też ich producentów, lecz również, a może i przede wszystkim, szepcą nam do ucha prawdę o nas samych.
Mowę przedmiotów codziennego użytku postanowił zanalizować Deyan Sudjic, dyrektor Design Museum w Londynie, a następnie podzielić się wynikiem swoich spostrzeżeń z resztą świata w wydanej w 2009 roku (w Polsce 4 lata później) książce Język rzeczy. Na 245 stronach autor próbuje odpowiedzieć na pytania, które być może część z nas choć raz zadała sobie stojąc w kolejce do kasy – co sprawia, że przedmioty są zdolne nas uwieść i nami zawładnąć? Dlaczego sięgnęliśmy właśnie po ten produkt, a nie po jego tańszy odpowiednik? I wreszcie – czy tak naprawdę potrzebujemy tej rzeczy, którą właśnie mocno ściskamy w ręce? Żeby znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, Sudjic sięga po przykłady z różnych dziedzin sztuki, przyglądając się kolejno designowi*, modzie oraz sztuce, odwołując się zarówno do historii, jak i czasów nam współczesnych.
(apple.com)
Swoje rozważania zaczyna autor od dość mocnego i odważnego akcentu. Na pierwszych stronach otwierającego książkę rozdziału „Język”, Sudjic bierze pod lupę jedną z najbardziej pożądanych i jeszcze do niedawna uważanych za ekskluzywną (zwłaszcza w naszym kraju) markę, jaką jest Apple. Laptopy, telefony, czy też od niedawna tablety ozdobione znaczkiem nadgryzionego jabłuszka, są synonimem kunsztownego wykonania, precyzji oraz troski o szczegóły. I chociaż niejeden użytkownik sprzętów pochodzących od innych producentów, ma ochotę w tym momencie wdać się ze mną w ostrą polemikę, to jednak nie można odmówić projektantom z Cupertino pewnej innowacyjności i wyznaczania nowych ścieżek, nie bez powodu również Steve Jobs został nazwany wizjonerem a po śmierci otoczony prawdziwym kultem. Pomimo tych oczywistych walorów, Sudjic, jako właściciel laptopa Apple, nie waha się jednak przed wyrażeniem w pełni uzasadnionej krytyki odnośnie wykonania sygnowanych przez nich produktów. Dlaczego kable dołączone do czarnego komputera (czarny to kolor dla profesjonalistów, to również zdradza co nieco o autorze) są białe? O ile taka kombinacja jest spójna w przypadku bieli, drugiego preferowanego koloru tej marki, to jednak ten jasny ogonek doczepiony do ciemnego sprzętu wprowadza niepotrzebne uczucie chaosu. Chociaż przyzwyczailiśmy się do zostawiania odcisków placów na ekranach pojemnościowych, to jednak widok linii papilarnych na tylnej części urządzenia nie jest już obrazem pożądanym. Co prawda wszyscy producenci przychodzą z odsieczą w postaci bumperów, nakładek i pokrowców, jednak żadne z tych zabezpieczeń nie jest dostępne w komplecie i trzeba je dokupić, wydając niemałe pieniądze na ochronę swojego nowego nabytku przed światem zewnętrznym.
Chociaż czasami ciężko jest w to uwierzyć, to jednak nasz świat nie składa się jedynie z urządzeń elektronicznych. Autor również nie ogranicza się jedynie do tego wątku i już po chwili zasypuje czytelnika szeroką gamą przykładów – począwszy od burzliwej historii lampki kreślarskiej, aż po interesującą analizę porównawczą banknotów różnych państw, z oczywistą przewagą zielonego dolara nad wszystkimi innymi walutami świata. Okazuje się, że można z nich wyczytać o wiele więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Ciekawe, co autor powiedziałby na temat naszych polskich banknotów, na których widnieją wybrane portrety władców Polski (Mieszko królem nie był, dlatego pomimo całego wkładu w stworzenie naszego państwa musi zadowolić się marnym nominałem 10 zł). Natomiast w części poświęconej luksusowi, cofniemy się do czasów Chippendale’a oraz Warsztatów Wiedeńskich, by sprawdzić, jak znaczenie tego pojęcia ewoluowało na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Salon Prady, Tokio (archinect.com)
Przedstawicielki płci pięknej z całą pewnością entuzjastycznie zareagują na widok rozdziału poświęconego modzie. Okazuje się bowiem, że moda już dawno porzuciła hermetyczny świat żurnali i postanowiła znacznie poszerzyć strefę swoich wpływów. Film, muzyka, fotografia – w drugiej połowie XX wieku czołowi projektanci mody dwoili się i troili, żeby to właśnie w ich produkty przyodziały się postacie znane i lubiane. Sudjic zauważa również dziwny flirt mody ze sztuką, który objawia się chociaż wystawieniem prac Armaniego w nowojorskim Muzeum Guggenheima, czy w podobieństwie pokazów mody dobrze prosperujących marek, do spektakli operowych. Sklepy firmowe dyktatorów mody są projektowane przez najbardziej renomowanych architektów, czego dowodem niech będą zlecone przez Pradę sklepiki projektu Rema Koolhaasa w Los Angels, czy szklana wieża Herzoga i de Meurona w Tokio. Po co to wszystko? Po co ta cała ekstrawagancka otoczka, która, chcąc nie chcąc, przyciąga uwagę widza, tym samym spychając ubrania na dalszy plan?
Podobnych przykładów w Języku rzeczy znajdziemy bez liku. Każdy z zaprezentowanych przez autora przypadków, stanowi doskonały punkt wyjścia do dalszej analizy. Samochody, dzieła sztuki współczesnej, czcionki, kalkulatory, łyżki – wszystko jest ważne, wszystko ma znaczenie. Teksty Sudjica to prawdziwy ‘food for thought’, po zakończonej lekturze nie sposób uwolnić się od nawyku analizy przedmiotów znajdujących się w naszym otoczeniu**. Tak więc nie dość, że lektura książki jest dość przyjemnym przeżyciem, to jeszcze zostaje z czytelnikiem na dłużej. Można więc powinszować sukcesu nie tylko autorowi, ale również i wydawnictwu Karakter, które zdecydowało się wprowadzić tę pozycję na polski rynek.
Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o wyglądzie polskiego wydania książki, który jak stwierdził sam autor, zalicza się do bardzo udanych. I tu nie chodzi wcale o przyjazny format, dobrą jakość papieru, czy liczne ilustracje. Przemek Dębowski sprawił, że książka, w sensie typowo przedmiotowym, również do nas przemawia, a konkretnie tłumaczy pewne niuanse, które sprawiły, że wygląda tak, a nie inaczej. Już sama lektura licznych przypisów rozsianych w różnych zakamarkach okładki sprawia niewątpliwą przyjemność. Pomysł innowacyjny i zdecydowanie udany.
Na koniec apeluję do wszystkich tych, którzy nie są zainteresowani designem, lub na sam dźwięk słowa ‘esej’ dostają gęsiej skórki – dajcie szansę tej książce. To nie jest publikacja adresowana wyłącznie dla projektantów, lecz dla każdego czytelnika, którego choć trochę interesuje świat, w którym przyszło mu funkcjonować.
*spolszczony zapis ‘dizajn’ wciąż do mnie nie przemawia
** jeszcze w trakcie lektury wyprodukowałam rozważanie dotyczące krzesła, po czym już po publikacji ze zdziwieniem odkryłam, że w rozdziale dotyczącym sztuki autor pokusił się o podobną analizę tego mebla.