Proza, poezja, architektura. Wrażenia z ostatnio przeczytanych książek, garść informacji z rynku wydawniczego oraz okazyjne wynurzenia literaturą inspirowane.
Autor: Darke Foks
Korporacja Ha!Art, 2012
Miałam niesamowitą ochotę przeczytać Kebab Meistera. Wystarczył opis książki na stronie Empiku:
Para głównych bohaterów […] to postacie inspirowane w dużym stopniu prawdziwymi losami Pawło Szandruka i jego żony, którzy przez wiele lat mieszkali w Skierniewicach, […] aż do chwili, kiedy wojna ich rozdzieliła. […] To rozłączenie jest punktem wyjścia powieści, która w założeniu ma mówić o miłości, sile kina i pamięci historycznej, ale nie ma być powieścią historyczną. Autor dotyka tematów mimo biegu lat wciąż nierozpoznanych, tabuizowanych, bolesnych. Kontekst filmowy, będący tłem narracji, jest ciekawym tematem dla społecznych interpretacji. Połączenie planów czasowych usprawnia relację między ideą a tokiem narracji oraz czyni powieść oryginalną formalnie.
Słowo ‘wojna’ wystarczyło, żeby przykuć moją uwagę, więc od razu wybrałam się do biblioteki z nadzieją na wypożyczenie kolejnej ciekawej powieści. Ponieważ nie mam w zwyczaju czytać recenzji przed skończeniem lektury, nie wiedziałam, na co się piszę. Proszę sobie więc wyobrazić moje zaskoczenie w momencie, w którym moim oczom ukazał się następujący widok:
Tak mniej więcej wygląda każda strona (w sumie 93). Po prawej stronie dialogi, po lewej opis. Po prawej współczesność, po lewej przeszłość. Tego się nie spodziewałam. Co prawda opis na stronie Empiku wspominał coś o oryginalnej formie, ale nie myślałam, że będzie ona aż TAK oryginalna. Ale cóż, ja lubię wyzwania, więc z miłą chęcią zabrałam się za lekturę.
Z całością uporałam się w ok. 15 minut. Szybciej, niż wypiłam kawę, co często się nie zdarza. Dopijając resztki zaczęłam się zastanawiać, o czym tak naprawdę opowiada historia przedstawiona w owej książce. Muszę przyznać, że bez przeczytania wcześniejszego opisu, ciężko byłoby mi się odnaleźć w opisanej tutaj historii. To, co znajduje się po stronie lewej nie ma nic wspólnego ze stroną prawą. Próbowałam szukać jakichkolwiek powiązań między dialogami a historią pochodzącą z II Wojny Światowej – bezowocnie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle możemy nazwać dzieło Darka Foksa powieścią, czy nie jest to czasem jakieś nadużycie. W końcu konkuruje z Ocaleniem Atlantydy czy Morfiną do zdobycia Nagrody Literackiej Gdynia, tomami raczej opasłymi, zawierającymi w sobie historię przedstawioną jednak w bardziej tradycyjny sposób. Postanowiłam więc zasięgnąć rady profesora Jerzego Jarniewicza, poety i tłumacza. Jak się okazało, Kebab Meister powieścią jak najbardziej jest. Co prawda eksperymentalna ale zawsze proza. W sumie jakby się nad tym zastanowić… Dialogi są? Są. Opisy? Również. A że istnieją osobno, to już zupełnie inna sprawa. A co z wielowątkowością? No przecież jest. Są co najmniej dwa wątki – jeden po lewej, drugi po prawej. Tylko z tą objętością trochę kiepsko, ale przecież to zawsze można jakoś wytłumaczyć. Zresztą, celem autora nie było napisanie typowej powieści, on raczej chciał sprawdzić, czy w tym gatunku można zyskać coś nowego, innego. Czy można opowiedzieć o historii w nie ujmując tego w tradycyjny sposób? Jak widać można.
Nie jest to powieść zła. Jest ona inna ale przecież ‘inny’ nie znaczy ‘gorszy’. Nie możemy się skupić na fabule, ponieważ takowej tutaj praktycznie nie ma, ale za to możemy zagłębić się w język. Ponieważ autor jest również (lub głównie) poetą, język którym się posługuje jest nacechowany elementami poezji. Pełno tutaj niedomówień, przenośni i elips, zwłaszcza w dialogach. Ot chociażby taki fragment:
-Musisz pracować.
-Już pracowałem.
-Wróć i jeszcze trochę popracuj.
O co chodzi? To już każdy z nas musi odgadnąć sam. Autor nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi, jedyną wskazówką jest informacja, że są to dialogi scenarzysty z aktorką, których kiedyś łączyło uczucie. I o ile we wpisie na temat Rekordów mówiłam o tym, że w prozie szukanie drugiego dna jest domeną ambitnych czytelników, to jednak w tym przypadku bez interpretacji nie ruszymy z miejsca (chociaż nie sądzę, żeby jakiś mało ambitny czytelnik sięgnął po tę książkę). Nieco łatwiej jest w utrzymanych w notatkach scenarzysty opisach znajdujących się na sąsiednich stronach. Losy bezimiennego generała zdają się być nieco bardziej treściwe, chociaż również wciąż są zaledwie fragmentami.
A kim jest ów tytułowy Kebab Meister? Dla mnie jest nim Darek Foks. Jak się dowiedziałam, autor stworzył coś znacznie większego, pełniejszego, po czym powycinał z tego tekstu skrawki i stworzył z nich powieść. Zupełnie jak pan w kebabie ścina paski mięsa. Niby pochodzą z tej samej całości ale jednak tą całością już nie są. Zaczynają funkcjonować osobno.
Ja się tym kebabem nie najadłam. Chyba wolałabym skosztować całości, z której pochodzą owe ścinki. Owszem, każdy sam w sobie jest smaczny, jednak po takim posiłku czułam duży niedosyt. Doceniam wysiłek i odwagę autora, jednak uważam, że o ile redukcja treści jest domeną współczesnego społeczeństwa, to jednak literatura powinna stać w jej obronie, być jej ostatnim bastionem.